Dożywotnia gwarancja

Dzień dobry – mówi mężczyzna wchodząc do sklepu komputerowego. Jakiś czas temu upiłem u was komputer, ale on umarł. – A gwarancja jaka była? – pyta sprzedawca. – Była, była i to dożywotnia! – odpowiada szybko mężczyzna. – No to jak umarł, to i gwarancja się skończyła – odpowiada spokojnie sprzedawca.

Zobacz inne dowcipy z tej kategorii

Gdy życie daje ci haczyk

Wielki, ogromny, wielopiętrowy supermarket, w którym można kupić wszystko. Szef przyjmuje do pracy nowego sprzedawcę, dając mu jeden dzień okresu próbnego, żeby go przetestować. Po zamknięciu wzywa szef nowego sprzedawcę do biura: – No to ile dziś zrobił pan transakcji? – pyta sprzedawcę. – Jedną, szefie. – Co?! Jedną?! Nasi sprzedawcy mają średnio od sześćdziesięciu do siedemdziesięciu transakcji w ciągu dnia! Co pan robił przez cały dzień? A właściwie to ile pan utargował? – Trzysta osiemdziesiąt tysięcy dolarów. Szefa zatkało. – Trzy… sta osiem… dziesiąt tysięcy? Na Boga, co pan sprzedał? – No, na początku sprzedałem mały haczyk na ryby. – Haczyk na ryby? Za trzysta osiemdziesiąt tysięcy? – Potem przekonałem klienta, żeby wziął jeszcze średni i duży haczyk. Następnie przekonałem go, że powinien wziąć jeszcze żyłkę. Sprzedałem mu trzy rodzaje: cienką, średnią i grubą. Wdaliśmy się w rozmowę. Spytałem gdzie będzie łowić. Powiedział, że na Missouri, dwadzieścia mil na północ. W związku z tym sprzedałem mu jeszcze porządną wiatrówkę, nieprzemakalne spodnie i rybackie gumowce, ponieważ tam mocno wieje. Przekonałem go, że na brzegu ryby nie biorą, no i tak poszliśmy wybrać łódź motorową. Spytałem go jakie ma auto i wydusiłem z niego, że dość małe aby odwieźć łódź, w związku z czym sprzedałem mu przyczepę. – I wszystko to sprzedał pan człowiekowi, który przyszedł sobie kupić jeden, jedyny haczyk na ryby? – On przyszedł z zamiarem kupienia podpasek dla swojej żony, ale zaproponowałem mu, że skoro w weekend nici z zabawy, to może pojechałby przynajmniej na ryby.

Camembert czy nie Camembert

Na głębokiej wsi do sklepu wchodzi dżentelmen w nienagannym garniturze i pyta: – Czy dostanę serek Camembert? Ekspedientka za ladą patrzy na niego jak na przybysza z obcej planety i odpowiada jak na chłopa przystało: – Nie ma. – Dziękuję, do widzenia. – Poczekaj pan. Nie mamy sera Camembert, ale mamy żółty ser, biały ser i ser topiony. – Nie dziękuję. Chciałem ser Camembert. Do widzenia. – Panie, poczekaj pan. A co to jest ten ser Camembert? – Serek Camembert to jest taki mięciutki serek pokryty cieniutką warstwą jadalnej pleśni… – A to nie mamy takiego sera… – Nic nie szkodzi… Do widzenia panu. – Panie. Poczekaj pan. Sera Camembert to my nie mamy, ale jest za to szynka Camembert.

Kolejka po Malucha

Lata osiemdziesiąte, Polska. Przychodzi mężczyzna do sklepu z samochodami i chce kupić Fiata 126p. Sprzedawca odpowiada: – Proszę Pana, czerwony byłaby dostępna, proszę wpłacić całą kwotę i zapraszamy po odbiór za 10 lat. – Super, super – mówi szczęśliwi klient – ale proszę mi jeszcze powiedzieć czy za 10 lat rano czy za 10 lat po południu? – Panie? – Pyta zdziwiony sprzedawca – Będzie Pan czekał 10 lat i chce Pan powiedzieć, że istotne jest to, czy będzie Pan odbierał go rano czy po południu? Mężczyzna odpowiada: Jak dla mnie to ważna sprawa. Więc kiedy mogę odebrać tego Fiata – rano czy popołudniu? – Proszę Pana, a dlaczego jest to dla Pana takie ważne? – drąży sprzedawca. – Właśnie wyszedłem z telekomunikacji, no i wie Pan, rano będą mi zakładać telefon. – odpowiada spokojnie mężczyzna.

Może też Ci się spodobać